sobota, 6 lipca 2024
Rekord Polski - moja relacja
wtorek, 2 lipca 2024
jak się jedzie na zlot
Jak się jedzie na zlot? Otóż całkiem wygodnie. Świat mija za oknem, przekracza się wiele mostów, a z naturalną klimatyzacją żadne upały nie są straszne.
Kierowcy jakby milsi, bardziej wyrozumiali i cieszą się nie wiadomo dlaczego, gdy wyprzedzają nas na trasie. Niektórzy sprawdzają, czy im klakson działa. Inni machają dłońmi w naszym kierunku. Co poniektórzy, jakby mieli problem z przybraniem prędkości podczas manewru wymijania, zrównują się nami na sąsiednim pasie i prezentują wyciągnięte dłonie z komórkami. Cóż, no my też mamy telefony, ale nie będziemy sobie ich przecież porównywać na autostradzie.
Pięć osób w syrenie to jednak wyzwanie, nie ma co kłamać. Kanapy są wygodne i oprócz tego plusy rozłożone są strefowo. Z przodu miejsca na nogi jest całkiem sporo, za to z tyłu nie ma pasów i gdyby tylko można było się w tym składzie jakkolwiek ruszać, to by się nawet mogło.
Oprócz postojów stanowiących wypoczynek dla syreny, o których napiszę zapewne przy okazji relacji ze zlotu, na który jechaliśmy, czasem zatrzymujemy się w innych miejscach. I wtedy parking pod znaną frytkodajnią wygląda nieco bardziej retro, nie?
Czy piętom jest wygodnie w skarpecie? Tak jak widać!
niedziela, 30 czerwca 2024
dać się policzyć
W sobotę 29 czerwca 2024 r. uczestniczyliśmy w ustanawianiu rekordu Polski w ilości syren zgromadzonych w jednym miejscu.
W sumie od 13 lat nie uczestniczyliśmy w żadnym rajdzie ani zlocie. Tym razem także nie pojechaliśmy na Ogólnopolski Zlot Syren, który trwał przez cały weekend. Przybyliśmy bezpośrednio do Wrześni, aby dać się policzyć.
Nie przewidziałam ogromu wzruszeń, które mnie dopadną. Trasa przebiegała z przygodami. Było gorąco pod wieloma względami. Niby tak samo jak zawsze, a jednak inaczej. Pierwszy raz pojechaliśmy na syrenie wydarzenie w komplecie - całą naszą pięcioosobową rodziną. Dla niektórych z nas był to debiut.
Jeszcze trwam w świecie wspomnień i czuję uściski ludzi, z którymi łączy mnie wiele wspólnych wydarzeń. Tak dawno niewidziani, pokazali mi w swoich oczach, że też pamiętają nasze trasy i minione rozmowy.
Liczba 139 syren w jednym miejscu oczywiście robi wrażenie. Lecz ja po dotarciu na miejsce po prostu dałam się porwać wirowi wspomnień. I na placu nie aut szukałam, lecz ludzi. Choć czasem po syrenie orientowałam się kogo mam szansę odnaleźć.
Z różnych przyczyn kilka osób nie dojechało i ich braku nie da się niczym zastąpić. Udawałam, że tylko chwilowo ich nie ma lub wyjątkowo, jednorazowo. I w kilku przypadkach to prawda, choć niektórych będzie można już tylko wspominać.
Dla mnie to było wyjątkowe spotkanie po latach. Ówczesne dzieci dorosły, wśród starej gwardii zapanowała moda na srebrny kolor włosów, a życie rozpisało nam trasy wewnętrznych rajdów niekoniecznie po drogach, którymi chcieliśmy jeździć.
Z tego wszystkiego nie mam tym razem bogatej dokumentacji zdjęciowej. Wyjątkowo zaniedbałam bieganie z aparatem, tym razem telefonicznym - istotna technologiczna zmiana w porównaniu do minionych spotkań.
Niemniej jednak wkrótce zamieszczę te, które zrobiłam, w odrębnej informacji o tym wydarzeniu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)