Rekord Polski we Wrześni
139 syren w jednym miejscu
29 czerwca 2024 r.
To pierwszy zlot po 13 latach i o mały włos w ogóle nie pojawilibyśmy się na nim. Głównym powodem naszego niepokoju była bowiem wcześniejsza awaria silnika. Dosłownie na około 3 tygodnie przed zlotem udało się Krzysztofowi kupić "nowy" (czyli na względnym chodzie, używany) silnik, więc ryzykując tylko troszkę, podjęliśmy decyzję o wyjeździe. W końcu do Wrześni nie ma nawet 300 km, a to wg naszej definicji zlotów - niemal wyjazd lokalny.
Przez pierwsze kilkadziesiąt kilometrów wydawało się, że syrena doskonale znosi tę w sumie testową jazdę. Koła świeżo napompowane mknęły autostradą wolności w kierunku Wrześni, humory nam dopisywały i tylko niekiedy w tym upale na zewnątrz istniała konieczność "regulacji" temperatury wewnątrz. Syreniarze wiedzą z pewnością o co chodzi.
Wyjazd bez atrakcji byłby nudny, a syrena lubi ich dostarczać, także kierowcy i pasażerom. Nie byliśmy w sumie zdziwieni, że około 200 kilometrów od domu i oczywiście w miejscu, gdzie postój jest zabroniony, jakby przestało się syrenie chcieć jechać dalej. Jakoś udało się doturlać do najbliższego miejsca postojowego, gdzie Krzysztof dokonał szybkiego przeglądu czego się tylko dało w celu zlokalizowania powodów tych syrenich dramatów.
Ostatecznie wyszło na to, że zwykły wypoczynek w otoczeniu większych samochodów z trasy wystarczy, aby nabrać mocy, uspokoić cewki i ochłonąć po skokach temperatury w czerwcowym upale.
Dalsza trasa przebiegła bez zakłóceń, ale do Wrześni dotarliśmy na ostatnią chwilę, dosłownie na kwadrans przed oficjalnym startem wydarzenia zwanego ustanawianiem rekordu Polski w liczbie syren zgromadzonych w jednym miejscu. Zajęliśmy miejsce w przedostatnim (jak się później okazało, bo jednak po nas przyjechało jeszcze kilka syren) rzędzie, a podczas liczenia nasza syrena została oznaczona numerem 103.
A potem rzuciliśmy w objęcia wspomnień i ludzi z całej Polski, z którymi zwiedzaliśmy kiedyś Europę udowadniając, że z naszymi samochodami jest to nie tylko możliwe, ale zwyczajnie ciekawsze.
Zajęta odszukiwaniem znajomych na placu zaniedbałam nieco moje reporterskie obowiązki. Nie zrobiłam zdjęcia każdej syrenie, która przyjechała. Na szczęście zajęły się tym moje córki. Poniżej prezentuję kilka wybranych zdjęć, jakie wykonały.
Rekord Polski w ilości syren zgromadzonych w jednym miejscu został ustanowiony na poziomie 139. Po ogłoszeniu uczciliśmy to klaksonami i rytualnym odpaleniem sprzętów.
139 to godny wynik, choć brakowało kilku syren, które znam, a które nie miały szansy dojechać. Nieobecne samochody i ich ekipy pozostają w naszej pamięci, a tymczasem na zlocie cieszyliśmy się wzajemną obecnością tych, którzy dojechali. I tym podbudowani, w dobrych nastrojach, zaraz po części oficjalnej wyruszyliśmy w drogę powrotną. Upał zelżał i nie spodziewaliśmy się żadnych niespodzianek na trasie.
Ale dzień uparcie trwał nadal, a syrena widocznie chciała sobie jeszcze trochę poprzebywać poza garażem, bo mniej więcej w połowie trasy znowu trzeba było znaleźć na autostradzie kawałek bezpiecznego asfaltu na postój.
Krzysztof szybko zdiagnozował powód "bicie" koła i wystąpienie nagłych luzów na kierownicy. W przedniej oponie po stronie kierowcy pękł kord, powstało znaczące wybrzuszenie praktycznie uniemożliwiające dalszą jazdę. Stąd wystąpiła konieczność wykorzystania zapasowego koła.
Jak to dobrze, że mój kierowca jest także mechanikiem i usterkę skwitował stwierdzeniem, że takie coś to nic. I faktycznie po kilku minutach jechaliśmy dalej. Dzieci zasnęły, a syrena powiększyła wskazania licznika przejechanych kilometrów o kolejne 571.
Dziękujemy organizatorom tego wspaniałego wydarzenia, tj. Klubowi Miłośników Syren i Warszaw z Nekli, z którym od lat sympatyzujemy i których wysiłki organizacyjne nieodmiennie mocno cenimy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję!
Komentarz ukaże się na stronie po zatwierdzeniu przez administratora strony.